ggg ggg

Jestem spośród tych, którzy szukają wszędzie gdzie można partnera, sprzymierzeńca, sojusznika a nie wroga… – wywiad z Wicepremierem i Ministrem Gospodarki Januszem Piechocińskim

„K.W.”: Panie Premierze, dobiegająca końca kadencja skłania do podsumowań. Które z osiągnięć minionego czasu stanowi dla Pana powód do osobistej satysfakcji?

Janusz Piechociński: Eksport. Cudze chwalimy swego nie znamy. Polska gospodarka dzisiaj na tle świata i Europy przoduje. Nigdy tego nie było w historii i warto podziękować naszym przedsiębiorcom i tym małym, i tym średnim, i tym dużym, że wreszcie po pięciu latach europejskiej niepewności przełożyła się w praktykę gospodarczą ta tendencja, w której mamy zdrową sytuację i wzrost na rynku konsumpcyjnym, szóstym pod względem skali konsumpcji w Unii Europejskiej. Za to, że mamy świetny eksport – to dzisiaj ponad 6 procent wzrostu wobec 163 mld euro zeszłego roku, co stanowi 42 procent udziału eksportu w PKB na koniec roku, a co będzie stanowiło 48 procent na koniec przyszłego roku, albo jeszcze lepiej.
Ten wielki sukces w eksporcie pokazuje, że polska przedsiębiorczość coraz lepiej umiejscawia się w procesie umiędzynarodowienia. Stąd też programy ekspansji do Chin, Indii, Iranu, Afryki, a za chwilę będzie Brazylia, bo nadal mało mamy firm globalnych.

DSCF7157

Co może zmienić tę sytuację na lepsze i jakie są zagrożenia?

Większość polskiej gospodarki – 67 procent naszego PKB to są małe i średnie firmy rodzinne, z 1,5 mln statystycznych firm 1,2 mln to są firmy jednoosobowe, czyli de facto często jest to zwykłe samozatrudnienie, wyrzucony ZUS do samozatrudniającego się byłego pracownika, w związku z tym nasza przedsiębiorczość to jest te poniżej 50 tys. firm eksportujących, a nie tak łatwo wejść na nowe rynki. Trzeba mieć nie tylko produkt, który często mamy, trzeba mieć nie tylko zdolnych ludzi, których też mamy, ale trzeba mieć także kapitały, trzeba mieć cierpliwość, trzeba mieć odpowiednie wsparcie po stronie Banku Gospodarstwa Krajowego, KUKE, ministra gospodarki czy MSW, sprawnie działające ambasady, wydziały promocji i handlu w wielu stolicach, a w końcu system bankowy, który wspiera i gwarantuje płatności. Zatem nie ma tu drogi na skróty, to jest ciężka praca i chcę powiedzieć, że w tym obszarze wykonaliśmy gigantyczną pracę. Jeśli ktoś jest zainteresowany tematem zapraszam do wejścia na stronę Ministerstwa Gospodarki, czy na mojego bloga, gdzie można przekonać się z jaką intensywnością i częstotliwością spotykam się z ambasadorami, firmami, ministrami innych krajów. To naprawdę jest ok. 130 spotkań w ciągu roku, a ten rok będzie jeszcze bardziej intensywny, bo prowadzę spotkania z przedstawicielami spośród 200 krajów świata.
Co istotne, dla nas każdy partner jest ważny. Np. Albania, do której sprzedajemy za ponad 50 mln dolarów, a importujemy za pięć mln dolarów i ten odległy Senegal, ale także te najbliższe – Niemcy, które mają dzisiaj przy tym kryzysie na wschód od Polski 27 procent naszej wymiany handlowej. My w wielu obszarach tego nie doceniamy, ale mamy najnowsze w Europie: wyposażenie, technikę i technologie. Oczywiście pamiętajmy o tym, że średnie są bardzo zdradliwe i że my jesteśmy gospodarką, przedsiębiorczością na dorobku. Dlatego tak ważne jest, aby po pierwsze: polityka i dyplomacja polska znalazła w sobie siłę dla zrozumienia faktu, że najważniejsza dzisiaj jest gospodarka i że nasza przyszłość nie rozstrzygnie się w wielkości naszej armii, w tym, czy formalnie będziemy w G-20, w tym, czy Polak będzie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, a rozstrzygnie się w tym, czy będziemy mieli sprawną i konkurencyjną gospodarkę, która będzie budzić szacunek, gospodarkę przedsiębiorców, z którymi warto współpracować. Dlatego uważam, że ten gigantyczny wysiłek, który wykonaliśmy, bo ja pracuję po 16 godzin na dobę i mam ciężką rękę także dla swoich współpracowników w tym względzie , procentuje nam.
W tej chwili powiedzmy sobie to jasno i wyraźnie, ponad trzy czwarte naszej wymiany to jest Europa. Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy przychodzi taki jak w 2009 roku kryzys do Europy Zachodniej, szczególnie do Niemiec, Francji, Holandii, Belgii, no i jest tam 5-procentowy spadek PKB, a przecież taki był, to wtedy po polskiej gospodarce, po nas samych, po naszym budżecie tylko piaskiem poleci… W związku z tym, jak ta dobra gospodyni, musimy mieć te jajka w kilku koszykach i nie za jedno pokolenie, ale w ciągu pięciu, najdalej siedmiu lat my musimy mieć połowę naszego eksportu ze światem i połowę z Unią Europejską.

Niemniej, ta konfrontacja na linii Bruksela – Moskwa potwierdziła chyba siłę naszej gospodarki?

Zdecydowanie. To nie jest tak, że tylko jabłko sprzedaliśmy. Tym bardziej jeżeli wziąć pod uwagę, że konflikt polityczny, militarny to dramatyczne załamanie w trzech gospodarkach na wschód od nas, bo Rosja to 14 procent spadku naszego eksportu, Ukraina 27 procent, Białoruś 13,5 procenta. Co ważne, to są trzy kraje z pierwszej dziesiątki naszej wymiany handlowej roku 2013. W związku z tym, niełatwo przenosi się usługi i produkty na inne rynki. Zagrożeń jest wiele. Oczywiście są branże, jest wieś, rolnictwo, gdzie produkt się sprzedał, ale po niskiej rentowności. Jest w końcu silny, także w powiecie wyszkowskim i w okolicach podwarszawskich transport miedzynarodowy, który pracuje na bardzo nikłej marży i dlatego tak niebezpieczny jest dla tego sektora protekcjonizm niemiecki, nie tylko w formie 8,5 euro, jako stawka minimalna przy przewozach przez Niemcy. Jak już mówiłem, zagrożeń jest wiele. Generalnie jednak gospodarka, i to czujemy, zaczyna wchodzić na wyższe obroty, ale przed nami kluczowe wyzwanie i problem nie jednego pokolenia jak dotąd, ale zaledwie trzech, czterech lat – czy dołączymy do przemysłowych krajów Europy północnej, może nie w pierwszym wagonie, ale na pewno nie w ostatnim – czy będziemy jechali wspólnie z Luksemburgiem, Belgią, Holandią, Wielką Brytanią, oczywiście Niemcami czy Skandynawią, w tej grupie krajów przemysłowych, innowacyjnych i technologicznych? Czy też, jeśli nie wykorzystamy tej szansy i zajmiemy się wywoływaniem niestabilności politycznej, społecznej i gospodarczej, pozostaniemy liderem, ale w tej samej grupie, co Bułgaria i Portugalia?
Polska gospodarka dziś to 22 procent udziału przemysłu w naszym PKB, a już jest przesądzone, ze w 2020 roku to będzie 25 procent. Proszę zwrócić uwagę na wyniki I półrocza i dane, które w minionym tygodniu podał GUS. To są wyniki rewelacyjne, zwracam uwagę szczególnie na nadwyżkę w handlu, bo to jest jak już wspomniałem 11,5 mld zł – od niepamiętnych czasów przewaga eksportu nad importem. Co to oznacza w praktyce, że więcej pracy i więcej chleba zostaje w Polsce, ale to oznacza też, że przy naszych wielkich aspiracjach żeby było tak jak w Niemczech, nie wszystkie jeszcze nasze produkty i usługi ze zdecydowanie podwyższonymi płacami sprzedadzą się w świecie.
Poza tym w Polsce, tak jak i w Europie zaczyna brakować kadr zawodowych, stąd tak ważne jest żeby we współpracy z samorządami odbudować, rozbudować szkolnictwo średnie i wyższe techniczne, bo przypomnę, że w perspektywie 2025-2030 w Europie będzie brakowało 17,5 mln inżynierów i techników. W związku z tym jest olbrzymia robota do wykonania, bowiem to, co państwo musi dać przedsiębiorczości dzisiaj, to świetnie przygotowane kadry, bo nie ma miejsca na dokształcanie i kształcenie przyszłych pracowników na koszt przedsiębiorcy,

Jednocześnie trzeba pamiętać o tych firmach, które pracują na rynku krajowym albo na jednolitym rynku europejskim.

Ta perspektywa unijna 2014-2022 musi być perspektywą polskich firm kapitału rodzinnego. Dlatego, że musimy rosnąć. Bowiem popatrzmy kto jest dzisiaj w Polsce firmą globalną, na pewno KGHM – drugi światowy producent miedzi, a mamy rekordowo niskie ceny surowca miedziowego i na rynku europejskim ta firma nie ma kokosów w tym roku, widzimy co się dzieje z akcjami. Mamy na pewno ASSECO, firma programowania i informatyki – piąta programistyczna firma w UE, działająca na 40 rynkach światowych, posiadająca 17,5 tys. miejsc pracy, mało kto o tym wie. Jesteśmy czwartym producentem mebli w świecie, de facto pierwszym eksporterem w Europie, jesteśmy pierwszym producentem środków audiowizualnych w Europie i sprzętu AGD, drugim światowym producentem jachtów i łodzi do 10 m. I tak możemy wymieniać przykłady, ale generalnie polska gospodarka musi powiązać dwie tendencje. Wzmacniać i umacniać stare przemysły, które muszą się modernizować i być coraz mniej energochłonne, za to bardziej efektywne – z hutnictwem na czele, bo 1 mln ton stali wytwarzanej w polskiej przestrzeni gospodarczej więcej to obecnie są 2 mln ton węgla.
A wiemy jaki mamy kryzys dzisiaj na rynkach węgla, gdzie tona węgla energetycznego jest po 62 dolary, a my w wielu kopalniach mamy koszt 400 zł na tonie samego wydobycia. Jesteśmy potęgą w produkcji koksu, ale koks jest rekordowo niski, trzy lata temu kosztował 500 dolarów za tonę, dzisiaj tona koksu kosztuje 230 dolarów, a ostatnio węgiel koksujący jest zaledwie po 90 dolarów za tonę. Te przykłady pokazują, jak ważne jest wprowadzenie zmian. Jednocześnie też małe i średnie firmy potrzebują czytelnego wsparcia, a wszyscy potrzebują dobrego Prawa Gospodarczego, stąd cieszę się, że w tym tygodniu położę na Rządzie najlepszą, najbardziej przyjazną w Europie dla przedsiębiorczości konstytucję – Prawo o działalności gospodarczej, takie wyrosłe na duchu i myśleniu wilczka „nic co nie jest zabronione jest dozwolone”, na tej deklarowanej nie tylko w zapisie ordynacji podatkowej życzliwości, ale praktycznej odpowiedzialności, wzmocnienia nacisku na instytucje obsługujące gospodarkę – od Sądów po Urzędy Skarbowe, inspekcje i samorządy, aby wspierały przedsiębiorczość, a nie jej szkodziły. Musimy sobie postawić wszyscy, którzy obsługujemy przedsiębiorczość, jako generalną zasadę, że w Polsce przedsiębiorca musi być najsprawniej obsługiwany. A więc te inspekcje, te organa podatkowe, samorządy mają pielęgnować i wzmacniać przedsiębiorczość, a nie patrzeć na nią tylko jak na wytwórców naszych podatków. Trzeba też odbudować społeczne zaufanie.

Jeżeli już jesteśmy przy temacie małych i średnich firm, jak Pana zdaniem można poprawić klimat dla przedsiębiorców w naszym regionie?

Należy tworzyć coraz lepszą infrastrukturę także tą społeczną, no i to, co jest szczególnie istotne, zmodernizować infrastrukturę sieci przesyłu energii. Wiemy przecież, że powiat wyszkowski czy ostrowski to dramat jeżeli chodzi o możliwość zaspokojenia zapotrzebowania na energię. I to jest to pytanie kiedy i jak będzie rozprowadzona linia wielkich napięć 400 kV i 110 kV w Wyszkowie i np. czy w Radzyminie, przy wybudowaniu nowej wyjazdowej obwodnicy z północnej Warszawy znajdzie się miejsce na wielką stację trafo, która pozwoli małym i średnim przedsiębiorcom i tym większym, którzy powinny tu inwestować na przedpolu Warszawy, mieć zaspokojone te problemy związane z pociągnięciem 5 czy 6 MW. A wiemy, że w tej chwili jest z tym gigantyczny kłopot. Nie mówiąc już o tym, że ciut dalej, na tych terenach wiejskich potrzebna jest wtórna elektryfikacja, bo były one elektryfikowane za późnego Gomułki czy wczesnego Gierka pod zupełnie inne potrzeby gospodarstw domowych.
Problemem są także coraz szersze szczególnie w takich terenach jak podwarszawski, konflikty nad lokalizowaniem przedsiębiorczości. To były często błędy popełnione przed laty, był zakład przy drodze powiatowej czy gminnej, obok tania działka, deweloper z Warszawy albo miejscowa grupa obywateli obok funkcjonującego zakładu zbudowała kilka domów, których z czasem przybywało, a dzisiaj tą drogą przemieszczają się TIR-y obsługujące zakład. I nagle na facebooku powstaje komitet protestacyjny, który postuluje przedsiębiorcy „Won, hen za las”. W związku z tym wielkie zadanie czeka samorząd, ale też wielkie zadanie czeka nas wszystkich z powodu naszego braku wspólnotowego, przyszłościowego myślenia. Stało się coś niedobrego, bo maleje liczba przedsiębiorców, szczególnie tych małych i średnich, którzy w swojej gminie chcą być samorządowcami. Nie bierze się to tylko z tego, że są coraz bardziej dociążeni i muszą się koncentrować na swojej podstawowej działalności, ale bierze się to z tego, że nie ma klimatu dla przedsiębiorców, bo są ponoć bogaci, bo mają dwa, trzy TIR-y, a jak ktoś napisze, że do czegoś doszedł, to wytwarza się klimat niechęci dla bogatszego od siebie i zaraz mamy podejrzenia, że pewnie nie osiągnął tego uczciwą drogą. Zatem konieczne jest budowanie dobrych relacji, ocen, prestiżu przedsiębiorcy jako tego, który daje miejsca pracy i ponosi wielkie ryzyko, ta perspektywa najbliższych kilku lat musi być perspektywą dla polskich małych i średnich firm.

A co ze sprawą wydobycia gazu łupkowego, która rozpalała wyobraźnię mieszkańców m.in. powiatu węgrowskiego, wyszkowskiego czy pułtuskiego? Wielkie nadzieje i cisza?

Czy kiedykolwiek w swojej wypowiedzi nie gasiłem emocji, kiedy to kolega Tusk i koledzy z PiS opowiadali o tym, że niedługo będziemy pieniądze na emerytury za gaz łupkowy nosić wiaderkami? Czy ja nie byłem wśród tych, którzy mówili, że trzeba mieć przynajmniej 200 sprawdzonych odwiertów technicznych, żeby ocenić czy to ma sens? Wreszcie, czy ja nie mówiłem, że jest to potencjał, ale może się okazać, że koszty jego eksploatacji jeszcze za naszego życia nie będą opłacalne i zostanie to dla następnego pokolenia?
Gaz łupkowy to klasyczny przykład przelicytowania polityków w propagandzie. Otóż mamy 60 odwiertów, ale wyszło, że mamy inny górotwór niż w USA, a więc dużo większe koszty technologiczne wydobycia z tym związane. Okazało się też, że intensywne działania na rzecz gazu łupkowego były dobre, kiedy ropa była droga i kosztowała powyżej 100 dolarów za baryłkę. A przypomnijmy, że teraz ropa chociażby z odwiertów kanadyjskich jest w koszcie 22 dolarów za baryłkę. Jeśli więc na świecie ropa jest tania, a nasz gaz jest na dzień dzisiejszy czterokrotnie droższy, to trzeba poczekać, aż złoża ropy się wyeksploatują.

 

 

Wspólny wysiłek nas wszystkich dla polskiej gospodarki. Czy tę myśl można uznać za przesłanie na zbliżające się Święto Czynu Ludowego i 95. rocznicę Cudu nad Wisłą?

Jest to kluczowe przesłanie na naszą przyszłość w ogóle. Natomiast dla mnie dzień 15 sierpnia jest o tyle ważny, że nigdy od 1989 roku nie opuściłem uroczystości patriotycznych i religijnych, zarówno tych państwowych, jak i samorządowych z pięknym finałem o 17:00 na Cmentarzu w Radzyminie.
Mam taką jedną refleksję związaną z tym świętem. Jak naród jest złączony, to jest zwycięski. Jak jest podzielony, to zawsze przegrywa. Teraz ostatnio za bardzo się antagonizujemy. I uwaga, nie dotyczy to tylko świata polityki, bo polityka tylko ujawnia to, co zaczyna się dziać między nami. A między nami zaczyna pojawiać się jakieś takie wzajemne” wnerwianie się” na siebie. Zresztą badania pokazują, że bardzo wysoko stawiamy siebie, jako jednostkę, a bardzo nisko szanujemy otoczenie i wspólnotę.
Drugą refleksję, którą mam kiedy jestem w Radzyminie, a jestem pasjonatem historii, to myśl, że jesteśmy pierwszym, błogosławionym polskim pokoleniem od blisko czterystu lat, które nie musi odbudowywać od nowa, a może dokładać do tego, co zostawili dziadkowie i rodzice. Zatem dziękujmy Bogu, że żyjemy w takim czasie, że nie musimy walczyć o kraj, umierać na frontach, być wywożonym na Syberię, zwoływać się do powstań. Być może jest to trudniejsze i nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w czasach pokoju ciężko jest nam być dobrymi obywatelami. W związku z tym ubolewam, że tak wielu z nas, tak często pcha nas do wojny polsko-polskiej i że każdy powód jest ku temu dobry. Stąd nie ukrywam, że dla mnie nie tylko w kategoriach politycznych i dla centrowej, ludowej, chrześcijańskiej formacji PSL-u jest to kluczowe, żeby odbudować nie tylko polityczne, ale społeczne centrum. Centrum ludzi odpowiedzialnych, racjonalnych takich, których dużo łączy, takich, którzy akceptują siebie nawet jeśli głosują inaczej, albo że mają innych ulubionych polityków, ale wiedzą, że polska koszula jest bliższa ciału, że do każdej Polki i Polaka, bez względu na to czy lubi PiS, PO, Kukiza, czy kogoś innego. Jako Polakowi powinno mi być w tym świecie niepewności po prostu bliżej, niż do kogoś innego.
Niestety, dostrzegam również, że dla części z nas historia przestała być nauką. Widzę, jak popełniamy błędy, nie budujemy państwa, nie budujemy autorytetu, za to szukamy wroga – nie tylko w tym wymiarze państwowym. Ja jestem spośród tych, którzy szukają wszędzie gdzie można partnera, sprzymierzeńca, sojusznika, a nie wroga. Każdą rozmowę, z każdym także w tej funkcji, którą dzisiaj pełnię i roli, w której występuję zaczynam od tego, co razem możemy zrobić dobrego dla siebie i dla świata, a nie wykrzykuję, czego na pewno z tym czy innym panem nie zrobię. Otóż, dzisiaj w polskiej polityce, ale i biznesie, i przestrzeni publicznej w ogóle, za dużo jest osób, które krzyczą czego nie zrobią. Tymczasem warto odwrócić te bieguny i podchodzić do ludzi z otwartym sercem i większą wiarą we wspólny sukces. Nie będzie lepszej Polski, bez lepszych Polaków. Zakończę cytatem z księdza Popiełuszki, który jest tak naprawdę przypomnieniem słów św. Pawła z Tarsu „Zło, dobrem zwyciężajcie”.

Okolice Radzymina, Wołomina, Tłuszcza mają silne tradycje ruchu ludowego. Czy w nadchodzących wyborach PSL zamierza intensywniej zabiegać o głosy wyborców na tym terenie? Może Stronnictwo postawi na młodych działaczy?

Po pierwsze przekonuję kolegów, że PSL to my. Nie rezygnuję z nikogo, kto jest aktywny, bo znam znużonych życiem nieaktywnych młodych i znam bardzo młodych duchem i aktywnych na emeryturze, którzy w swojej pasji tworzą razem z wnukiem Uczniowski Klub Sportowy, prowadzą kółko tematyczne i zarażają swoim zapałem nowych. W aktywności społecznej nie ma emerytury. Po drugie, trzeba szukać sojuszników nie dla PSL-u. Nie sprowadzajmy wyborów tylko do wyborów. Akcje wyborcze co cztery lata mają być także testem na przywrócenie pewnej społecznej równowagi między brać, a być i dawać. Otóż wielką przegraną minionej kampanii prezydenckiej jest to, że poza Adamem Jarubasem nie było polityka, który na spotkaniach pytał się obywateli „z czym przychodzicie dla Polski? Przychodzicie tylko po to, żebym wam ładnie obiecywał? Czy też chcecie coś zaoferować od siebie?”. Otóż, polityka, przywództwo, liderowanie w każdym wymiarze polega na tym, że trzeba się pytać wyborcy nie tylko jakiej Polski chce i obiecywać mu potrojenia pensji minimalnej, ale także co daje od siebie. Potrzebne jest myślenie, żeby wybory to nie były operacje czysto polityczne. To mają być operacje wzmagające także aktywność, intensywność działań budujących wspólnotę. Wspólnoty nie buduje się poprzez to, że skutecznie zdobywa się głosy, bo jeszcze raz moim kolegom przypominam, po bardzo udanych dla PSL-u wyborach, że wygrać to wygrać, ale wygrać i nie zawieść, wygrać i nie zaprzepaścić szansy – to dopiero sztuka. Wygrywa się nie po to, żeby rządzić, ale żeby służyć. Polityk ma kierować ludzi ku dobremu, a deliberowanie, malkontenctwo rodzi klęskę.
To rzeczywiście dla nas rok szczególny, bo to jest 120-lecie ruchu ludowego, a przecież na ziemi wołomińskiej byli Ci, którzy początkowali ten wielki ruch społeczny, kulturowy, obywatelski. Pamiętajmy o tym, że ruch ludowy wyrastał ze szczególnej potrzeby, z najsłabszej społeczno-ekonomicznej i edukacyjnej warstwy społecznej i z potrzeby narodowej powrotu do własnego państwa. I uwaga, to nie robotnicy czy chłopi założyli ten ruch, ale ówczesna inteligencja. I dzisiaj, kiedy popatrzymy, jak rozjechały się relacje pomiędzy wielkim miastem a wsią i ile jest stereotypów we wzajemnym patrzeniu na siebie, to dojdziemy do wniosku, że ten świat się skomplikował. Ale ciągle w tym świecie najważniejszy jest człowiek. Bo mamy co prawda coraz lepsze samochody, ba, mamy nawet coraz lepsze drogi, ale nie jestem pewny, czy mamy lepszych kierowców niż np. 30 lat temu? W związku z tym, także te polityczne działania mają służyć temu, żebyśmy się stawali tymi umownymi lepszymi, polskimi kierowcami. Jeżeli to się nie wydarzy, jeżeli to się sprowadzi do tego, ze premier X zastąpimy premier Y, no to może się to skończyć nieciekawie. Tymczasem ja pytam, a gdzie autorytet Polski? A gdzie nasza odpowiedzialność za to, komu dajemy ten głos? Mamy od dekady w Polsce szczególne napięcie polityczne połączone ze świetnym marketingiem. Bardzo wielu polityków wspartych na skalę dotąd niespotykaną w polskiej demokratycznej rzeczywistości chwytami podprogowymi, PR, reklamą i jakby to jeszcze inaczej nazwać, wielkimi często nietransparentnymi działaniami, wodzą polską opinię publiczną za nos. Podrzucają tematy, które mają dać komuś przewagę , komuś stratę. Sieć Internetu nie tylko zbudowała demokrację bezpośrednią, ale dla partii czy komitetów wyborczych, które dysponują dwustoma etatami do wpisywania tam najgorszego chamstwa, okazuje się fajnym kanałem sterowania ludzkimi emocjami i nienawiścią. My musimy w każdej kampanii odrodzić demokrację i jakość. W tej chwili jesteśmy na etapie kończenia, bo jesteśmy jedyną demokratyczną partią, gdzie listy buduje się od powiatów, na koniec zatwierdza to konwencja krajowa przy czym prezes PSL jest przywódcą demokratycznego stronnictwa, a nie dyktuje kto ma mieć jedynki, kto dwójki. W związku z tym to powoduje, że jest to Stronnictwo autentyczne. Dobry polityk to taki, który minimum trzy razy wygrał demokratyczne wybory i dwa razy przegrał. Dlatego, że uczy się pokory.

W takim razie, czy chciałby Pan coś powiedzieć mieszkańcom naszego regionu w związku z jesiennymi wyborami?

Jeśli mogę o coś prosić mieszkańców Mazowsza, to proszę o to, żebyście głosowali na tych, których znacie, a nie patrzcie tylko na to, kto jest liderem w Warszawie, kto ma ładniejszy „banerek wyborczy” i jak nazywa się partia. Głosujcie na ludzi, których znacie. Zawsze mnie pytają, dlaczego startuję tu gdzie mieszkam i żyję. Ponieważ nie znoszę i w PSL-u tego nie ma, żeby przyzwalać na to, że przynosimy kandydatów w teczce. Jak masz odwagę kandydować do województwa albo do Sejmu czy Senatu, to miej odwagę startować tam, gdzie żyjesz. Bo w ten sposób sprawdzamy człowieka. Czy to co wypisujesz na ulotce jest tylko rutynowym zapisem, czy jesteś prawdziwym człowiekiem, o jakim z taką atencją piszesz na własnej ulotce. Dlatego apeluję, głosujcie przeciwko kandydatom, którzy w każdych wyborach startują z innej listy.

Dziękuję za rozmowę.
(Rafał S. Lewandowski)

2 198 views

Zamieścił: admin

Udostępnij ten artykuł na
Przeczytaj poprzedni wpis:
MINISTER Z LEGIONOWA

O tym w Legionowie wróbelki ćwierkały już od trzech tygodni. Początkowo nieśmiało, a z upływem dni coraz mocniej. Starosta Jan...

Zamknij