Apokalipsa – monumentalna opowieść o końcu i początku świata
Łochów, 8 lipca 2025 r. – Festiwal Teatralny Dionizje. Teatr Plastyczny Makata świętował swoje XXX-lecie Teatru Makata niecodziennym widowiskiem plenerowym. Spektakl „Apokalipsa” w reżyserii Artura Lisa to oszałamiająca, wielopoziomowa opowieść o zniszczeniu świata i nadziei na jego odrodzenie. Imponująca formą, rozmachem i siłą przekazu realizacja staje się zarówno teatralnym manifestem antywojennym, jak i refleksją nad kondycją współczesnej cywilizacji. foto.Krzysztof Prochacki Już od pierwszych chwil spektakl uderza w ton społecznego niepokoju. Krótkie wprowadzenie audiowizualne, wyświetlane na półprzezroczystych ekranach, przypomina widzowi realne tragedie ostatnich lat – pandemię, wojny na Bliskim Wschodzie i w Ukrainie, katastrofy klimatyczne. To nie tylko wstęp, lecz rodzaj ostrzeżenia: „Zobaczcie, dokąd zmierzamy”. Spektakl rozgrywa się na olbrzymim placu gry, zbudowanym z monumentalnych instalacji – „sześcianu wojny”, machin jeżdżących, masywnych platform, które zmieniają się w stoły, okręty i symbole nowej nadziei.W pierwszym akcie artyści kreują wizję dekadenckiego świata, gdzie elity pogrążone w konsumpcji i zepsuciu tańczą „danse macabre” – makabryczny bal ku samozagładzie. Stół, taniec, rozbuchana erotyka i groteska – wszystko to zderzone z surowym rytmem muzyki Marka Kasprzaka oraz świetlną reżyserią Radosława Siwka tworzy scenę obezwładniająco piękną i złowieszczą zarazem. Kolejne akty przynoszą eskalację: wojna. Świetnie skonstruowana, samojezdna machina wojenna – przypominająca potwora z baśni steampunkowych – sunie przez plac, niszcząc wszystko. Aktorzy grają w stopklatce, przekształcając stół w „cube’y” – osobne figury sceniczne, symbolizujące indywidualne dramaty: uchodźców, ofiary. W tle lycry i projekcje, które deformując ludzkie ciała, ukazują ich cierpienie, rozpad, strach. Po wojnie – pustka. Apokaliptyczny świat, skażony, niezdolny do życia. Ale zamiast rozpaczy – decyzja o współpracy. Zrujnowane społeczeństwa łączą siły, by zbudować okręt i odnaleźć Nowy Świat. Wspaniała scena budowy statku w „sześcianie” to triumf wyobraźni scenograficznej – Artur Lis w połączeniu z pracą gigantycznych lalek Aleksandry Kus i Klaudiusza Masalewskiego zapiera dech w piersiach. Akt IV to pełna przygód morska odyseja. Podróżnicy napotykają syreny, morskie potwory, monumentalne figury mitologiczne – Syrenę i Trytona – poruszane z użyciem ogromnych jezdnych lalek-marionet. Widz czuje grozę i ekstazę podróży. Gdy bohaterowie docierają do Nowego Świata – wydaje się, że wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu. Ale spektakl nie byłby dziełem Makaty, gdyby nie uderzał w najgłębsze ludzkie sprzeczności. Nowa ziemia okazuje się być edenem – czysta, piękna, tajemnicza, pełna żywiołów i monumentalnych posągów. Jednak ludzka natura szybko daje o sobie znać. Zachłanność, walka o dominację – to wszystko wraca. Żywioły – wielkie, animowane lalki przypominające bóstwa...
Więcej...