Pamięć o ,,Przelotnym“ nie zginie! 8 maja, kiedy oczy mieszkańców Polski wpatrzone były w watykański komin i świat poznał imię nowego papieża Leona XIV, wraz z grupą przedstawicieli zaprzyjaźnionych organizacji uczestniczyłam w skromnej uroczystości przy grobie zaledwie
21- letniego chłopaka – Stanisława Łaneckiego pseud. ,,Przelotny“.

W nocy z 25/26 listopada 1946 r. dowodził uznawaną za ostatnią akcję w wielkim stylu, operacją odbicia żołnierzy i „politycznych” z więzienia w Pułtusku. Akcja zakończyła się sukcesem mierzonym oswobodzeniem ok. 70 więźniów. Sam ciężko ranny zmarł na rękach kolegów wycofującego się oddziału po udanej akcji.
Stanisław Łanecki urodził się 8 maja 1925 roku w Suwałkach w rodzinie zawodowego żołnierza. Szkołę podstawową ukończył w Białymstoku, gdzie przeniósł się wraz z rodziną. Tam też rozpoczął naukę w gimnazjum, został aktywnym harcerzem. Jako 16 – letni chłopak należał już do Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) – Armii Krajowej w Placówce Nowe Miasto Obwodu Białystok. Z bratem Lucjanem brał udział w kilku akcjach zbrojnych. Czynnie uczestniczył w akcji „Burza” w czerwcu i lipcu 1944. W maju 1945 otrzymał skierowanie do zgrupowania partyzanckiego „Piotrków” działającego w Puszczy Knyszyńskiej. Był zastępcą, a następnie dowódcą plutonu 2. kompanii. Wykonał wiele brawurowych akcji przeciwko grupom operacyjnym NKWD i UB. Kiedy w październiku 1945 zgrupowanie zostało rozwiązane, z chętnych do dalszej walki utworzył oddział partyzancki i podporządkował się organizacji WiN. Oddział został podporządkowany komendantowi obwodu Białostocko – Sokulskiemu WiN Hieronimowi Piotrowskiemu ps. „Jur”. Od tej pory był oddziałem osłonowym „Jura”. W kwietniu 1946 „Jur” został przeniesiony do Obwodu Ostrów Mazowiecka na stanowisko komendanta, a wraz z nim oddział Łaneckiego. W nocy z 25/26.11.1946 r. stanął na czele ok.
100-osobowego oddziału zbrojnego, który uwolnił z pułtuskiego więzienia ok. 70 żołnierzy Polski Podziemnej. Sam ciężko ranny zmarł na rękach kolegów wycofującego się oddziału po udanej akcji.
/oprac. Anna Ewa Król/