ggg ggg ggg ggg ggg

Dramatyczna sytuacja pracowników Praktikera w Ząbkach

Do naszej redakcji dotarły alarmujące wieści od pracowników marketu „Praktiker” w Ząbkach. Z otrzymanego pisma wynika, że „pracownicy nie otrzymują pensji, a składki ZUS nie są odprowadzane regularnie”. Sprawa trafiła do Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie.

 

praktyJak informuje w przesłanym do redakcji piśmie jeden z pracowników, którzy z oczywistych przyczyn zastrzegają sobie anonimowość „Ponad 500 pracowników zatrudnionych w 13 sklepach w całej Polsce (w tym 85 osób zatrudnionych w sklepie w Ząbkach), nie dostało wynagrodzenia za miesiąc kwiecień”.

Oto fragmenty listu, który otrzymaliśmy:

„Na chwilę obecną tylko 5 sklepów jest otwartych dla klientów – Nowy Sącz, Kielce, Grudziądz, Olsztyn, Gdańsk a 8 sklepów jest zamkniętych, zaplombowanych przez komornika (Ząbki, Czeladź, Radom, Bytom, Poznań, Częstochowa, Zabrze, Kraków). Kwota zaległości dla samych pracowników jest ogromna, wystarczy ilość osób pomnożyć przez choćby najniższą pensję, co daje sumę ponad 1 mln zł. Wynagrodzenia jednak były różne i średnio wyższe niż najniższa płaca, więc szacujemy, że koszt zaległości to dużo ponad 2 mln zł. Wg regulaminu pracy jaki obowiązuje w firmie, wynagrodzenie powinniśmy dostać ostatniego dnia roboczego danego miesiąca.

Tymczasem wynagrodzenia nie dostał nikt ze sklepów zamkniętych (może jednak okazać się, że są jakieś wyjątki). Ze sklepów nie zajętych przez komornika, też nie wszyscy dostali wynagrodzenie! Pieniędzy nie dostały osoby, które są na zwolnieniach lekarskich, (w niektórych przypadkach firma nie wysłała zwolnień lekarskich do ZUS. W samym ZUS-ie papierowo firma rozliczyła się jak na razie za miesiąc marzec, ale składki za marzec już nie opłaciła w całości tylko małą jej część).

Dla większości z nas brak wynagrodzenia to jest śmierć finansowa. Konieczność zadłużania się u znajomych, w bankach a nawet parabankach, aby przeżyć miesiąc. To jednak nie koniec tragedii, gdyż Zarządca firmy nie zamierza nawet rozwiązać umów z pracownikami, którym nie wypłacono wynagrodzenia. Przełożeni namawiają wręcz, aby siedzieć cicho, nie chodzić po urzędach, nikogo nie informować i czekać jeszcze 2-3 tygodnie pracując. Od samego początku kiedy sklepy zostały zajęte przez komorników i zamknięte wszyscy pracownicy dzień w dzień przychodzili pod swój market podpisując się na liście, że jest się gotowym do pracy. Od początku kwietnia praca w zamkniętych sklepach polega na tym, że wchodzimy na sklep, pakujemy towar i oddajemy dostawcom. Na pytanie do Zarządcy, czy i kiedy będzie wypłata w odpowiedzi pada mnóstwo zależności, które nie wnoszą nic i nie dają żadnej pewności czy kiedykolwiek, ktokolwiek zobaczy należne pieniądze jeżeli sam nie wywalczy ich wcześniej w sądach.

Jako pracownicy jesteśmy zdesperowani i zdeterminowani, aby pracodawcę pociągnąć do odpowiedzialności. Nie chcemy pracować za darmo. Nie zgadzamy się, aby „z naszą pomocą” wywieźć majątek firmy.

Dlatego dnia 2 maja ponad 50 pracowników podwarszawskiego sklepu w

Ząbkach stawiło się w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Warszawie, gdzie złożyło skargę na pracodawcę za niewypłacenie w terminie wynagrodzenia. Delegacja pracowników rozmawiała z samym naczelnikiem placówki, który zobowiązał się, że w poniedziałek osobiście w tej sprawie porozmawia z naczelnikiem Głównego Inspektoratu Pracy. Obawiamy się jednak, że interwencja PIP  nie odbędzie się wystarczająco szybko a firma do tego czasu zniknie. A nawet jeżeli kontrola się rozpocznie to pracodawca co najwyżej dostanie mandat w wysokości 2 tys. zł i nakaz zapłaty zaległych wynagrodzeń. Lecz w porównaniu do 2 mln zł zaległości nie trudno się domyśleć jak bardzo pracodawca przejmie się kontrolą.  Mamy podstawy sądzić, że po zakończeniu sanacji firma szybko rozpłynie się a kontakt z prezesem będzie żaden, gdyż 31 marca w KRS-ie nastąpiła zmiana adresu firmy oraz zmiana prezesa firmy. To co się stało, daje nam niemal 100% pewność, że szykuje się jakiś przekręt, a my – pracownicy – najbardziej na tym ucierpimy i na dodatek zostaniemy wykorzystani do wywiezienia majątku firmy. Siedziba firmy została zmieniona na Dąbrowę Górniczą (ul. 3 Maja 11) a nowego prezesa firmy nikt z nas nie widział. O zmianie adresu i nowym prezesie dowiedzieliśmy się pocztą pantoflową od osób, które sprawdzały KRS. Pracownicy marketów położonych bliżej Dąbrowy Górniczej odwiedziły „naszą nową siedzibę”. Pod tym adresem mamy tylko… skrzynkę pocztową!

Pytanie po co zmieniono adres firmy? Kto jest prezesem Praktikera? Poprzedniego prezesa odwołano ponieważ jak się dowiedzieliśmy chciał zgłosić upadłość firmy, ale na to nie było zgody właścicieli.

Wraz ze zmianą siedziby i nowym prezesem w firmie zaczął natomiast pojawiać się były prezes firmy Cash Flow, który ma sądowy zakaz na 7 lat zasiadania w radzie i zarządzania jakąkolwiek firmą. Prawdopodobnie działa w naszej firmie na mocy pełnomocnictwa nowego prezesa.  Możemy domyślać się do czego to zmierza, gdy prześledzimy, co stało się z firmą Cash Flow. (Co ciekawe, adres Praktikera zmieniono na dokładnie taki sam jaki ma firma Cash Flow). Obawiamy się, że ta zmiana ma pomóc w wywiezieniu majątku firmy z zamkniętych sklepów do sklepów otwartych. Wówczas firma zostanie podzielona na dwie spółki, sklepy otwarte i sklepy zamknięte. Wtedy ogłoszą upadłość spółki (tej, w której żadnego majątku już nie będzie. Nie wiadomo, czy będzie nawet stać na syndyka – analogia do zakończenia sprawy Cash Flow). Wiadomość sprzed kilku dni – w firmie trwają prace nad wynajęciem tirów i zorganizowaniem przewiezienia towaru z zamkniętych marketów. Nie mamy złudzeń, że z nami (pracownikami) nikt się nie liczy. Jesteśmy tylko produktem ubocznym walki o miliony z majątku firmy. Zastanawiamy się, czy Zarządca zrobił wszystko? Czy sanacja nie powinna zakończyć się wcześniej, gdyż i tak firma nie miała płynności finansowej. Czy nie powinien zaskarżyć decyzji sędzi prowadzącej naszą sprawę? Czy nie powinien wnioskować o upadłość firmy skoro nie ma płynności i pieniędzy nawet na wypłaty? Czy nie powinien rozwiązać umów o pracę już jakiś czas temu z pracownikami zamkniętych marketów lub ograniczyć ilość osób stawiających się do pracy? Czy nie powinien w momencie zajęcia sklepów przez komorników ogłosić postojowego? Rozwiązanie umów z pracownikami mogłoby oznaczać, że firma mogłaby zgłosić się po zapłatę wynagrodzeń do FGŚP – tak robili, gdy zwalniali pracowników ze sklepów likwidowanych m.in. w Jankach. Jestem pewien, że możliwości było wiele, aby nie dopuścić do sytuacji jaka ma miejsce teraz, gdy ponad 500 osób zostało pozbawionych środków do życia, na wynajem mieszkania, spłaty rat, słowem spokojnego życia ich rodzin i dzieci!”

 

(Pracownik sklepu Praktiker w Ząbkach

Imię i nazwisko do wiadomości redakcji)

6 076 views

Zamieścił: admin

Udostępnij ten artykuł na
Przeczytaj poprzedni wpis:
W lasach przybyło nowych drzew

20 kwietnia 2017 roku Nadleśnictwo Drewnica pod hasłem „Sadzimy 1000 drzew na minutę” zorganizowało sadzenie lasu wspólnie z lokalnymi samorządami....

Zamknij